kraków
02 października 2005
  Jestem
Jestem w Krakowie. Pierwsze moje wrażenie: ziemia pachnie jesienią. Przybyłam, stałam przed Willą Decjusza i zapatrzyłam się w wieczorne niebo. Poczułam wilgotność ziemi. Na ustach. I jesienne liście nad twarzą. Kilkanaście lat temu przybyłam po raz pierwszy do kraju tropikalnego, i miałam podobne, lecz całkiem inne pierwsze wrażenie. To była moja pierwsza myśl. W Krakowie. Z nosem w powietrzu.

Nie pozbyłam się zmęczenia po podróży w ciągu pierwszej nocy. Rano szukałam mgły w parku i znalazłam Szopena z brązu. Zrobiłam pierwsze ćwiczenia tai chi na miękkim nierównym gruncie leśnym. Potem przesunęłam meble, odnalazłam kable, trafiłam do internetu i już jechałam rowerem w kierunku miasta.

Bo głodna jestem i czas na obiad. Pierogi i surówka. Tam gdzie zawsze. W Krakowie. Połowa rynku rozkopana. Mickiewicz stoi samotny i zagubiony, otoczony tylko ogromnymi stosami nowych kamieni z podsypki piaskowej. Tłok na drugiej, już zmodernizowanej połowie rynku jest nie do opisania.

Mój język jest niezdecydowany jak miękki grunt jesienny. Jeszcze kilka godzin, i język polski zwycięży.

Mam pokój pod dachem. I słyszę, jak pospolite kasztany spadają z drzew.
 
Comments: Prześlij komentarz

<< Home

ARCHIVES
października 2005 / listopada 2005 / grudnia 2005 / stycznia 2006 / lutego 2006 / marca 2006 / maja 2006 /


Powered by Blogger