Wyjeżdżam
Za trzy godziny opuszczę Kraków na lotnisku Balice – ze wszystkimi wątpliwościami językowymi. Z ciężką walizką. Z lekką głową. Śmiejąc się przez łzy.
Za cztery godziny wyląduję w Berlinie na lotnisku Schönefeld – ze wszystkimi wątpliwościami językowymi. Z lekką walizką. Z ciężką głową. Płacząc ze szczęścia.
Teraz mi się wydaje, jakbym prowadziła przez ostatnie pół roku w Krakowie życie słownika antonimów. Złota jesień. Siarczysty mróz. Trzeźwe myśli. Wielkie wątpliwości. Życie pozbawione kolorowych snów. Pod dachem. Pod niebem.
Bloga zamknę pod koniec miesiąca, czyli jutro wieczorem. Będzie jeszcze przez jakiś czas online.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrzymywali mi towarzystwa, dożywiali i podtrzymywali na duchu.
W Berlinie czeka na mnie Wolfgang. Za czterdzieści osiem godzin wyleci do Pekinu. Nasze życie pingwińskie toczy się dalej, zwykłym czarno-białym trybem.
Ściskam Was!